Obóz i Fluoryt

W jedną z lipcowych sobót zapakowałyśmy Fluoryta do samochodu i pojechaliśmy do Suśca. Dla Fluoryta zaczął się bardzo aktywny tydzień. Musiał zejść z kanapy :) i zacząć biegać, spacerować oraz zwiedzać :) Ale pieszczochem pozostał. Było tam kilkanaście osób, które go głaskały :) Fluoryt nauczył się komu można wejść do łóżka, czyje łóżko omijać, kto daje smakołyki, kto tylko głaszcze :)
Podróż minęła spokojnie. Pies miał swoje posłanie i prawie całą drogę spał. Po dojechaniu do Suśca i rozpakowaniu się, poszliśmy na spacer po okolicznym lesie. Fluoryt szalał :) Były z nami jeszcze dwa pieski (sunia i piesek). Zabawom w lesie nie było końca. Momentami Fluoryt zapominał, że jego właścicielka idzie z tyłu :)
Jak doszliśmy do pomnika przyrody nieożywionej czyli wodospadu i zrobiliśmy odpoczynek, widać było że Fluorytowi chwilowo jest wszystko jedno co się dookoła dzieje :) 
A to nasz wodospad i Pani z Telefonem:)
W niedzielę pojechaliśmy do miejscowości Hamernia. Chodziliśmy po lesie. Harcerze szukali miejsca, w którym dawno, dawno temu mieli obozowisko :) Uznajmy, że znaleźli :) A Fluoryt znowu szalał w lesie.
Fluoryt, siad
Dobry piesek :)
Idziesz?
Następnie pojechaliśmy do Zwierzyńca na "Zamojskie Dni Kultury". Odbywały się tu różne występy i było dużo różnego rodzaju straganów. Ani występy ani stragany nie podobały się Fluorytowi. Może powinni sprzedawać kiełbaski? :)

Ale przede wszystkim oglądaliśmy barokowy kościół "Na wodzie", czyli kościół wybudowany na wyspie śródmiejskiego stawu. 

Kolejnym miejscem, które tego dnia zwiedziliśmy, były kamieniołomy w Józefowie. Fluoryt poznał kolejne nowe miejsce :)
Gdzie jest Fluoryt?
W poniedziałek Fluoryt pierwszy raz wszedł do rwącego potoczku. Oglądaliśmy tzw. szumy na Tanwi, które zostały utworzone gdy rzeka wypłukując warstwę piasku dotarła do skalnych uskoków, powstałych w okresie wypiętrzania Roztocza, tworząc na 200-metrowym odcinku 20 niewielkich wodospadów.
Ze "źródełka miłości" każdy napił się wody. A Fluoryt odskakiwał najdalej jak się dało :)

Poszliśmy na spacer wzdłuż Tanwi.
Jak to się dzieje, że jestem na środku rzeki i mam suche łapki?
Ale lepiej poczekaj na mnie. Już biegnę.
Jednak nie da się długo biegać i szaleć podczas upałów. Fluoryt zaczął szukać dogodnego dojścia do wody. I z pewną nieśmiałością ... Udało się :)
Na początku, jak przyjechaliśmy, nic nie wskazywało jakie Fluoryt będzie miał przygody :)
Fluoryt, ustaw się do zdjęcia :)
Był też czas na relaks :)
Niestety tego dnia były przelotne deszcze, nie wszyscy mieli takie super czapki,
część osób zmokła i wróciła do domu (później pojechali do Józefowa). A mam udało się nie zmoknąć i pojechaliśmy do Tomaszowa Lubelskiego
Po tym dniu Fluorytek padł :)
Następnego dnia jechaliśmy do Zamościa. Fluoryt miał zostać w domu. Jak rano się obudził wypoczęty, pełen nowych sił, zabrałam go na spacer. Szaleństwom nie było końca.

Wróciliśmy do domku. Fluoryt poszedł spać. A my pojechaliśmy najpierw do Tomaszowa Lubelskiego, a potem do Zamościa.
 
Następnego dnia mieliśmy w planach zwiedzanie Szczebrzeszyna. Ale najpierw pojechaliśmy do pasieki w miejscowości Mokrelipie. Gospodarstwo Pasieczne ULIK istnieje od 2000 roku. Jest to rodzinna pasieka prowadzona ponad 35 lat przez Irenę i Mariana Śliczniaków oraz ich dzieci. Jak sami piszą na stronie internetowej, ich pasieka "jest połączeniem ciężkiej pracy, pasji i samorealizacji".

Mój grzeczny piesek w nagrodę dostał ogryzek (do tej pory myślałam, że je bardzo lubi; tego dnia zjadł mój i od innych nie chciał).

No już, zjadłaś??? Daj mi wreszcie.

Po wizycie u pszczół, pojechaliśmy obejrzeć chrząszcze :) w Szczebrzeszynie. Zwiedziliśmy również synagogę, kirkut, kościół św. Katarzyny. A Fluoryt pięknie pozował do zdjęć :)
wersja 1
wersja 1
Synagoga w Szczebrzeszyni
Następnie pojechaliśmy do Krasnobrodu. Obejrzeliśmy Sanktuarium NMP i kaplicę "Na Wodzie". Jak ja zwiedzałam, Fluoryt czekał ze znajomymi.
Gdzie ona jest? O, już idzie. Nareszcie.
W czwartek większość grupy pojechała na wycieczkę do Lwowa. Zdjęcia z wycieczki są w zakładce Lwów.
A my, czyli cztery osoby, które zostały + Fluoryt zwiedzaliśmy okolicę. 
Fluoryt gotowy do drogi :)
Zaczęliśmy od rezerwatu "Czartowe Pole". No tutaj to Fluoryt się wybiegał. My również się zmachaliśmy :) Chodziliśmy po schodach, góra - dół :) Pomimo upału było przyjemnie, w lesie nad rzeką ...

Następnie pojechaliśmy do Górecka Kościelnego. Jak się okazało, prawie wszędzie są kapliczki "Na Wodzie", pod którymi są cudowne źródełka. Ta różniła się od innych tym, że dołączono tabliczkę informującą, że woda ma cudowne właściwości dla głęboko wierzących. Wody napił się tylko Fluoryt :)

W drodze powrotnej wstąpiliśmy na Kirkut w Józefowie.

I na tym skończyła się wycieczka. Postanowiliśmy wracać do domu. Zbierało się na deszcz. Niektórzy :) widzieli już trąbę powietrzną (w prognozie pogody ostrzegali, że przez Polskę będą przechodzić trąby).
Trąba czy tylko chmury?
A tak wyglądało niebo nad nami (jak już byliśmy w samochodzie).

W piątek do popołudnia mieliśmy zajęcia w podgrupach :) Było kilka podgrup. Każda pojechała w inne miejsce. O 17 mieliśmy się spotkać w Krasnobrodzie.
My uzupełniałyśmy tzw. białe plamy :) W Józefowie zwiedziłyśmy synagogę, w której teraz znajduje się biblioteka.
Następnie pojechałyśmy do Krasnobrodu. Byliśmy na baszcie widokowej, do której prowadziły dłłuuuggiiee schody oraz przy kaplicy św. Rocha.
Kaplica  św. Rocha
Po tych zwiedzaniach dałyśmy Fluorytowi trochę wolności :)
O godz. 17 wszyscy spotkali się w ustalonym wcześniej miejscu i pojechaliśmy na zielony kulig.


W sobotę wyjechałyśmy z Suśca. Zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia z Kargulem i Pawlakiem.
Fluoryt gotowy do drogi
I pojechałyśmy do Bychawy. W Bychawie odbywał się festiwal "Śladami Singera" (w innych miejscowościach też się odbywał m.in. w Józefowie). W związku z tą imprezą, można było zwiedzać bychawską synagogę.